Chiński park o poranku

chiński park
Ronnie Robinson

Sam nie byłem, ale słyszałem o tym legendy – każdy pewnie słyszał. Chodzi o chińskie parki, w których ponoć życie treningowe kwitnie niczym w studenckiej lodówce. Każdy coś ćwiczy, pod każdym drzewkiem stary, siwy mistrz cierpliwie czeka na uczniów. Tyle legend. Jak to jest naprawdę? Nie wiem. Ale znalazłem film poświęcony takiemu zjawisku.

Film nakręcił Ronnie Robinson – szkocki (nie nazywajcie go, Boże broń, Anglikiem) nauczyciel Tai Chi i Qi Gong. Kiedyś go spotkałem i miałem okazję brać udział w bodajże dwóch jego lekcjach. Mogę wyrażać się o nim w samych pozytywach poza tym, że serwuje fatalne whisky (ale może ja się nie znam). Gość, który mi wyjaśnił na czym polega technika Hello.

Bardzo mu zazdroszczę takiego spaceru po chińskim parku. Oczywiście uważam, że nasze parki są równie piękne, jeśli nie piękniejsze – na pewno mniej wybetonowane, ale mimo wszystko, w tamtych chyba więcej się dzieje. W każdym razie w tych uwiecznionych na filmie. Zapraszam na seans 😉 :

chiński park

Jeszcze nie tak dawno widok osoby ćwiczącej w parku wywoływał zdziwienie i politowanie. Osobiście pamiętam, że kiedy zaczynałem ćwiczyć samodzielnie zdarzały się nawet dość agresywne osobniki (na szczęście z daleka). Albo jak ćwiczyliśmy Zhang Zhuangi w chorzowskim Parku Kultury i czasami towarzyszyły temu różne okrzyki (np. o! kosmici!).

Obecnie jest już inaczej. Ćwiczy się już w wielu miejscach i nie budzi to większych emocji. Takie np. bieganie, stało się już tak powszechne, że ciężko jest znaleźć miejsca bez biegaczy. W Warszawie nie ogranicza się to tylko i wyłącznie do Pola Mokotowskiego. Na łamach tego bloga staram się popularyzować takie ogniska samodzielnego treningu.

dziewczyna tańcząca w parku
rzadki widok

Trochę gorzej jeśli chodzi o repertuar, bo czy ktoś widział, żeby tak się turlać jak ten gość na początku filmu i to na trzeźwo? W porównaniu z filmem powyżej, w warszawskich parkach prym wiodą ćwiczący różne sztuki walki, jogę, gimnastykę/akrobatykę (ostatnio b. popularne np. chodzenie na taśmie) i wspomniany już wyżej jogging (do którego zaliczam także wrotkarstwo). Z gier zespołowych króluje chyba rzucanie talerzem, kometka. Bardzo rzadko można natomiast spotkać osoby ćwiczące taniec lub śpiew (choć kiedyś już widziałem).

Jak legendy o żelaznym wilku, jeszcze 10 lat temu, słuchałem opowieści o plenerowych wandaloodpornych siłowniach. A teraz proszę, jest tego już bardzo dużo, choć mogłyby być lepiej wykorzystywane.

Podoba mi się atmosfera chińskich parków. Podoba mi się to, że nie widać u tych ludzi skrępowania, nawet wtedy, kiedy nie ćwiczą idealnie jak ich nauczyciel. Myślę, że tego brakuje u nas. I podoba mi się różnorodność prowadzonych tam zajęć.

To ważne byśmy ćwiczyli samodzielnie. Nawet jeśli to jest niedokładne i śmieszne dla osoby postronnej, tylko i wyłącznie wtedy uprawiana przez nas sztuka będzie nasza, będzie pochodzić z naszego wnętrza. Nie neguję potrzeby ćwiczenia z nauczycielem, bo taki kontakt jest wręcz niezbędny, ale ograniczając się do takich relacji uzależniamy się od człowieka, który mówi nam co mamy robić w danym momencie.

Tak więc, do zobaczenia w różnorakich miejscach zazielenionych…

Tekst ten dedykuję Tomkowi i jego dziesięciu tysiącom powtórzeń dłoni w chmurach.

0 komentarzy do “Chiński park o poranku”

  1. Eee tam nie wkręcaj się, w Warszawie też jak na stadionie przy polach mokotowskich,trenowaliśmy to jakiś podpity agresywny gościu się przypałętał,my z Maćkiem jak tygrysy w klatce,krew nam w skroniach buzowała ,ale Andrzej go załatwił…siłą spokoju 😉

    Odpowiedz
  2. Może dla bezpieczeństwa ćwiczących zhan zhuangi w parkach należy stawiać przy nich tabliczki z napisem „nie karmić”? 😉

    P.S.: KO, to wprawdzie nieistotny (w tym kontekście) szczegół, ale czy techniki „hello” nie demonstrował nam przypadkiem Nils Klug?

    Odpowiedz
    • Nils nauczył mnie pchać z obu nóg i pluć na rękę. A ” hello” uczył R.R. Jestem prawie pewien ale mam jeszcze notatki. Sprawdzę.

      Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz