Yiquan – spotkanie sparingowe…

No to już we Wawie. W piątek, po ostatnim treningu, kolacja, ogólne pożegnanie – obietnice, że będę pisał, dzwonił i takie tam, i do zobaczenia na następnym obozie. Potem pół nocy w samochodzie i już 0 1:00 jestem w Warszawie przy Danusi. Obóz uważam za zamknięty. To, co prawda, nie koniec postów z Brennej. Coś jeszcze w szkicach muszę tylko dokończyć.

Na razie wróćmy do Warszawy. Sześć godzin później znów pobudka i jedziemy z Radkiem na trening Yiquan. Co to jest Yiquan, to sobie sprawdźcie w internecie (link dodałem do zakładki dobre strony). Andrzej Kalisz, szef szkoły, organizuje otwarte treningi pod hasłem „spotkania sparingowe”. Jak na razie to jedyna formuła sparingu na tyle kontrolowanego i na tyle swobodnego, że w moim wieku i przy moich możliwościach mogę brać w nim udział. Na dokładkę, co dla mnie ważne, zawsze  się tam nauczę czegoś nowego.

Na miejscu dowiedziałem się, że jesteśmy za wcześnie. Fejszbók podana była godzina rozpoczęcia treningu Yiquanowców, a „spotkania treningowe” były tylko ich późniejszą częścią. Mieliśmy zatem godzinę dla siebie. Mogliśmy sobie coś delikatnie poćwiczyć, a ja dodatkowo poobserwować trening Yiquanowców. Tym razem były to bardzo podstawowe ćwiczenia.

Zawody

spotkanie sparingowe

A teraz kto był. Yiquanowców było siedmiu,  z czego czterech do tej pory mi nie znanych. A w kategorii gości było nas dwóch Taikikowców (tj. ja i Radek), jeden przedstawiciel I Liq Quanu, i stary znajomy  Baguamen ze Skry – Kuba.

Andrzej Kalisz odszedł od zasady pucharowych zawodów – z jednej strony to i dobrze, bo Ci co odpadali w pierwszych rundach niewiele skorzystali ze startów. Z drugiej strony zabrakło mi trochę presji zwycięstwa. Tak więc, zamiast zawodów mieliśmy trening przeplatany sesjami sędziowanych pojedynków. Fajne było to, że nas gości traktowano nieco inaczej niż Yiquanowców. Mogliśmy robić więcej rzeczy, które w myśl regulaminu były zabronione. Jak tłumaczył prowadzący, nie ma konieczności abyśmy mieli takie same priorytety treningowe jak oni. Co prawda nadal nie wolno podcinać, obejmować, ale może to i dobrze. Zresztą to nie moje przepisy. Jeśli chcę mieć inne, to mogę stworzyć własne.

Co było jeszcze ciekawe – ano to, że zostałem potraktowany jako stały bywalec i sędziowałem niektóre pojedynki. Między innymi te Radka. Poniżej ja jako sędzia :

Tym razem nie liczyły się wyniki, więc nie ważne jak to się skończyło. Napiszę tylko o moich potyczkach z Tarasem. Chłopak pochodzi zza wschodniej granicy, ale nie wiem skąd bom zapomniał się spytać. Przez 5 lat ćwiczył brazylijskie ju jitsu a teraz Yiquan. Mam wrażenie, że i jemu i mnie wyraźnie brakowało możliwości złapania. Przepychanie w poruszaniu przegrałem z nim 2:1, a pojedynek trwał równe półtorej minuty, po których ręce miałem jak obite pałką – ciężkie i bez siły. Widać było chłopaka efekty treningu BJJ, bo lekko leżał na mnie, a ja niestety nie umiałem tego wykorzystać. Miał bardzo szeroko rozstawione nogi jak przystało na człowieka, który broni się przed niskimi wejściami. Za to z ostatniej akcji jestem dumny.


1

Jeśli podoba Ci się moja twórczość i chciałbyś mnie wspomóc w realizowaniu pasji ćwiczenia i propagowania Tai Chi możesz mieć w tym niewielki udział.
Postaw mi kawę (kliknij obok).
Dziękuję.


Dla Radka to był debiut w przepychaniu w poruszaniu i poszło mu nieźle, jeszcze żeby nie patrzył w bok przez cały czas byłoby super.

http://www.youtube.com/watch?v=o8PVk9ysWoI

0 komentarzy do “Yiquan – spotkanie sparingowe…”

    • W maju będą wszystkie trzy formuły. Ale mam nadzieję że wcześniej będzie jeszcze jakieś spotkanie poświęcone San Shou.

      A pytali się o Ciebie…

      Odpowiedz

A co Ty myślisz na ten temat? Dodaj komentarz